piątek, 29 maja 2015

Rozdział 5

"W domu przygotowałam sobie kanapki z nutellą. Pozmywałam po sobie naczynia, ponieważ nie opłacało się wrzucać talerza i noża do zmywarki. Przebrałam się w moją kochaną piżamkę, rozpuściłam włosy, umyłam zęby i wyszłam na balkon. Podziwiałam rozciągające się pola i pożółkniałe już liście drzew. Nagle zauważyłam coś pięknego..."


Nie chodziło mi o wspaniałą pełnię księżyca, ani malutkiego, zwinnego nietoperza, który latał na tle tarczy, ale o tę jedną gwiazdkę... Ona nie była zwyczajna, to była spadająca gwiazda... Jeszcze nigdy w życiu takiej nie widziałam, a może po prostu nie pamiętam? Ja rozmyślam, a czas mija! Szybko pomyślałam życzenie. Gdy zjawisko zniknęło z nieba, wróciłam do pokoju i poszłam spać.

Czy ja nigdy nie mogę się spokojnie wyspać?! Komu nagle zachciało się rzucać kamieniami w moje okno?! Oszaleli czy jak?! Wyszłam na balkon i przypadkowo dostałam małym kamyczkiem, jednak gdy napastnik mnie ujrzał natychmiastowo zaprzestał rzucanie.
- Oj, przepraszam cię!- odezwała się wysoka postać, której głos brzmiał znajomo...
- Jasiek? Co ci strzeliło do głowy?!- "wykrzyczałam" szeptem aby nie obudzić rodziców lub sąsiadów
- Bo... Chodzi o to, że...- jąkał się próbując sklecić jakiekolwiek sensowne zdanie
- Do rzeczy, jest 3 w nocy!- powiedziałam już trochę spokojniej
- Musiałbym ci wszystko opowiedzieć od początku... Mógłbym wejść?- zapytał niepewnie i przeczesał palcami włosy
- No dobra, poczekaj przed drzwiami- odpowiedziałam po chwili wahania i cichutko poszłam otworzyć

Jaś wszedł do środka. Poszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku. Nalałam jemu szklankę wody, a sama zrobiłam kilka łyków napoju.
- Słuchaj, ufam ci, bo mam tylko ciebie- tylko mnie? Jak to możliwe?- nikomu nie zwierzałem się ze swoich problemów...
- Rozumiem...- odpowiedziałam, chwytając jego rękę
- Moi rodzice to alkoholicy. Ciągle piją i nie zajmują się mną. Mój stary dom to kompletna ruina, dlatego zarobiłem trochę pieniędzy i kupiłem nowy dom. Myślałem, że to się skończy, że przestaną to robić, ale się myliłem. Jest nawet gorzej, bo zaczęli mnie bić, dlatego że wybrałem mieszkanie w miejscu gdzie jest więcej ludzi. Dzisiaj po prostu przesadzili...- podniósł koszulkę i pokazał dużą, ciętą ranę
- Co oni ci zrobili?- ścisnęłam mocniej jego dłoń i podałam kawałek tkaniny, którą przyłożył do rozcięcia
- Przeciwstawiłem się ojcu, a za to oberwałem pustą butelką po piwie, która się roztrzaskała raniąc mnie w brzuch- odpowiedział cicho
- Bardzo mi przykro Jasiu... Nie miałam pojęcia, że jest tak źle. Wydajesz się być bardzo zadbaną i szczęśliwą osobą. Jeśli chcesz, możesz u mnie zamieszkać przez jakiś czas. Będę się tobą opiekować jeżeli tego potrzebujesz- spojrzałam w jego cudowne oczy, które w tej chwili straciły swój charakterystyczny blask
- Nie chcę sprawiać kłopotu, poradzę sobie...- spojrzał za okno szukając czegoś po ulicach
- A ja nie chcę żebyś tak mówił. To żaden problem. Potrzebujesz pomocy- powiedziałam spokojnie
Rzuciłam mu koszulę i jakieś krótkie spodenki mojego taty. Podałam także ręcznik i szampon aby mógł się umyć. Jaś poszedł niepewnie do łazienki i rozpoczął kąpiel, a ja wyciągnęłam dodatkową poduszkę oraz kołdrę. Chłopak wyszedł odświeżony.
- Musisz spać ze mną...- powiedziałam niechętnie, chociaż nie był to dla mnie żaden problem- nie będę ci kazała leżeć na podłodze
- Ej, nie będzie tak źle!- zaśmiał się, zrobił minę "pedofila" i wskoczył obok mnie. Obróciłam się plecami do niego i zasnęłam.

Gdy wstałam Jan jeszcze się wylegiwał. Postanowiłam go nie budzić. Poszłam do kuchni gdzie zastałam rodziców.
- Mamo... Proszę, nie bądź zła- skierowałam wzrok na nogi, jeżdżąc stopami po kafelkach
- Za co miałabym być zła?- przetarła blat i oparła się o niego
- Bo... Teraz jest u nas Jaś. Ten nowy chłopak z mojej klasy- kuźwa, ona mnie przecież zabije...- przyszedł w nocy, ponieważ ma problem z rodzicami alkoholikami, a ja pozwoliłam mu zostać... Jak bardzo mam przerąbane i czy może zostać na kilka dni?
- Ahh...- jej mina nie wróżyła nic dobrego- no dobra, może zostać. Tylko uważaj skarbie. Cieszę się, że  powiedziałaś mi prawdę, więc żadnej kary nie będzie- uśmiechnęła się i poszła do salonu.

Kiedy otworzyłam drzwi mojego pokoju Jasiek siedział już na łóżku z uśmiechniętą buzią.
- Dzień dobry, jak się spało?- zapytałam i usiadłam obok niego
- Najlepiej jak dotychczas- przeciągnął się i "zamruczał"
- Zapraszam na śniadanie śpiochu, już 10- wstałam i ciągnęłam go za rękę do kuchni
- Dzień dobry!- krzyknął do moich rodziców, którzy nagle odwrócili się w stronę schodów
- Oh, witaj. Ty zapewne jesteś Jan? Miło cię poznać- powiedział mój tato, a mama tylko się uśmiechnęła
- Tak, dziękuję bardzo za zezwolenie na mój pobyt tutaj- najwidoczniej się trochę speszył, bo spojrzał w moją stronę
Kazałam mu usiąść na krześle przy barku co posłusznie zrobił. Zrobiłam na szybko omlet z serem, szynką i pomidorami. Nałożyłam po połowie na talerz i dosiadłam się.
- O mój Boże, jakie to pyszne!- powiedział przeżuwając resztki posiłku
- Nie mówi się z pełną buzią, ale dziękuję- uśmiechnęłam się- cieszę się, że ci smakuje
Wzięłam talerze i włożyłam do zmywarki. Pewnie zastanawia cię dlaczego nie poszłam do szkoły, przecież dzisiaj wtorek, pierwszy dzień lekcji... Odpowiedź jest prosta - mam zwolnienie. O 12 muszę iść na badania krwi, więc nie chciało mi się jechać specjalnie na kilka godzin, a później wracać. Fakt, że mam szkołę blisko siebie, ale jestem leniem. Obiecuję, że jutro pójdę! Wróciłam z Janem do pokoju. Podążał za mną wzrokiem gdy próbowałam się ogarnąć.
- A może sam byś się ubrał zamiast tak na mnie patrzeć? Hmm?- podniosłam złożone ubrania i rzuciłam w niego
- A tak, sorki- zaśmiał się razem ze mną
Założyłam czarne rurki z dziuramiszarą bluzkę z nadrukiem i czarne conversy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zabrałam chłopaka do jego domu, aby spakował swoje rzeczy. To nie była długa droga. Jaś wszedł do domu i zatrzasnął za sobą drzwi, najprawdopodobniej, dlatego że nie chciał abym widziała co się dzieje w środku...

*Wizja Jasia*

Natalia zaprowadziła mnie pod dom. Gdy wszedłem do środka znowu się zaczęło... Ledwo udało mi się drzwi otworzyć, bo wszystko było zastawione pustymi butelkami i puszkami po piwie i wódce, śmieci, opakowania po zamawianym jedzeniu itd. W powietrzu unosił się odór alkoholu i papierosów. Jak ja nienawidzę tego zapachu... Zacząłem kaszleć. Pomknąłem do "mojego pokoju" o ile to jeszcze można było tak nazwać. Jedyne miejsce, w którym mogłem być sam. Tam było czysto i przytulnie. Zamykałem to pomieszczenie na klucz aby opiekunowie nie mogli się tam dostać. Wparowałem do środka, złapałem dużą torbę, która leżała obok szafy i zacząłem pakować do niej niezbędne rzeczy. Oprócz ubrań i książek zabrałem także złoty medalion ze zdjęciem mojego brata. To jedyna rzecz jaka mi po nim została.Całą resztę sprzedali, a pieniądze, które zyskali wydali na używki. Byłem z nim bardzo związany. Pijaństwo rodziców doprowadziło do jego śmierci, to przez nich się zabił! Nie wybaczę im tego... Uroniłem jedną łzę, uderzając pięściami o ścianę. Zabrałem także resztę swoich oszczędności, które trzymam w zamknięciu od dłuższego czasu. Hmm... Coś jeszcze? Raczej nie. Nie mam dużo własności. Wyszedłem i ponownie zamknąłem drzwi na klucz, a dodatkowo kłódkę. Szybko przebiegłem przez zagracony pokój co chwilę potykając się o jakieś śmieci. Wybiegłem z tej meliny i postanowiłem prędko nie wracać...

*Wizja Natalii*

Jan już wyszedł. Miał ze sobą dużą i pojemną czarną torbę. Spokojnym spacerkiem wracaliśmy razem do domu. Ściskał coś w dłoni, widziałam to. Zwisał tam łańcuszek...
- Co trzymasz w ręce?- zapytałam z ciekawości
- Aaa to?- pokazał mi mały medalik- to pamiątka po moim bracie, którego bardzo kochałem...
- Co się z nim stało? Przepraszam, że tak wypytuję...- kopnęłam kamyk leżący na ulicy
- Nic się nie dzieje, nie musisz przepraszać. Dominik popełnił samobójstwo, nie dawał sobie rady z tym wszystkim. Ja zarabiałem na dom, a on musiał przebywać w jednym budynku z rodzicami... Pewnego dnia gdy wróciłem zastałem go martwego na strychu... Koszmarny widok. Nie chcę tego wspominać- włożył rzecz do małej kieszonki w swojej torbie
- Oh, przykro mi... Nie rozmawiajmy już o tym- schyliłam głowę i posmutniałam
Zrobiło mi się go żal. Stracił swojego jedynego brata. Sama nie wiem co bym zrobiła gdyby mój brat zginął... Broń Boże! O 11.25 byliśmy już w mieszkaniu. Zabrałam tylko torbę i zrobiłam lekki makijaż, a potem mama zawiozła mnie do lekarza. Janek pojechał razem z nami.

* * *

Badania miały pozytywny wynik. Na szczęście... Inaczej dostałabym skierowanie do jakiś innych lekarzy, leżałabym w szpitalu, byłabym faszerowana kolejnymi lekami tak jakbym już ich nie miała dość. Coś około 13.30 byliśmy z powrotem. Mama zabrała się za gotowanie obiadu, a ja? Ja zabrałam mojego przyjaciela do pokoju i graliśmy na konsoli. Było dużo śmiechu, ponieważ cały czas wygrywałam. A może dawał mi wygrać? Nie wiem... Czas szybko minął. Usłyszałam głos taty, który wołał nas na wspólny posiłek. Usiedliśmy na około dużego, kuchennego stołu i zajadaliśmy znakomite sushi. Rodzice rozpoczęli konwersację z Jankiem, pytali go o wiele rzeczy, ale prosiłam ich aby nie poruszali tematu o rodzinie itp. Chyba się bardzo polubili. Tatuś był zachwycony, że mają razem podobne zainteresowania. Po obiedzie poszliśmy do pokoju. Ja wzięłam telefon i zadzwoniłam do Iwony aby podała mi dzisiejsze lekcje. Jednak oprócz zadania dowiedziałam się o czymś innym... I ja i Iwona byłyśmy kompletnie załamane...
________________________________________

Dzień dobry wieczór misiaki! Oto macie za sobą już 5 rozdział! :)
Dzisiaj trochę dłuższy, ponieważ miałam wenę, a także więcej czasu, gdyż nie poszłam na trening siatkówki z powodu mojej rozwalonej nogi. Wczoraj nadepnęłam na szkło i dosyć nieźle rozcięłam sobie piętę...
Mam nadzieję, że się podobał :D

Coś ci się podoba? ----> KOMENTARZ
Coś ci się nie podoba? ----> KOMENTARZ
Masz pytanie? ----> LINKACZE
Masz problem? ----> LINKACZE


KOMENTARZ = MOTYWACJA

Zachęcam także do klikania "g+1" pod każdym rozdziałem :3
Linkacze są teraz po lewej stronie ^^
Mój e-mail: natalia.schulz@o2.pl - możecie mi wysyłać tutaj fanarty! :D
Możecie polecać mojego bloga innym osobom, będę bardzo wdzięczna :)
Za wszelką pomoc strasznie DZIĘKUJĘ!
Miłego dnia misiaczki! <3

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 4

"Na kolację była pizza, na którą zupełnie nie miałam ochoty. Nie byłam głodna. Poszłam i zamknęłam się w swoim pokoju. Rozmyślałam o tym jak będzie wyglądał ten rok szkolny. Czy coś się zmieni? Będzie lepiej? A może gorzej? Umówiłam się z Iwoną i Wiktorią o 8.50 przed szkołą. Postanowiłyśmy, że wejdziemy razem. W końcu - w grupie raźniej. Po rozmyśleniach szybko zasnęłam..."


O fuck! Zaspałam, 7.50! Troszkę mniej czasu na przygotowania. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i upięłam je długiego warkocza. Włożyłam na siebie przygotowaną wcześniej odzież, umalowałam się lekko i pobiegłam do kuchni. Pomyślałam, że przekąszę sobie coś w drodze. Złapałam torbę, do której wrzuciłam telefon i wyszłam z domu. Była godzina 8.45. Na pewno zdążę na 8.50, mam przecież tylko 5 minut drogi. 

Gdy doszłam na miejsce dziewczyny już na mnie czekały. Wiktoria jak zwykle włożyła czarne spodnie, białą bluzę z nadrukiem i białe Air Forcy. Iwona chociaż raz postawiła na bardziej elegancki strój czyli długa spódnica, czarne baletki z piękną, złotą różą na końcówkach oraz koronkową bluzeczkę, która podkreślała jej talię.

Powitałyśmy się ciepło i chwileczkę pogadałyśmy, po czym ruszyłyśmy na halę. Nasz wzrok uchwycił dużo osób ubrane w stroje galowe. Wszyscy czekali na rozpoczęcie. Ustawiłyśmy się obok naszej klasy czyli 2b. Szczerze przyznam, że się stęskniłam...ale tylko za moją wychowawczynią - panią Anetą. Jestem na profilu angielskim, tak więc ona uczy tego jakże wspaniałego języka.

Zaczyna się, chwila, w której rozpocznie się męczarnia. Dyrektorka wzięła mikrofon leżący na stoliku i swoim ciepłym, łagodnym głosem zaczęła nas witać. Po chwili moje oczy skierowały się w stronę drzwi, którymi wszedł nieco spóźniony chłopak. To pewnie ten nowy uczeń, który miał być w mojej klasie. Zajął miejsce obok. Dziewczyny zaczęły coś o nim szeptać pod nosem. Ja jednak stałam próbując unikać kontaktu wzrokowego - zgrywałam szarą myszkę.

Kątem oka przyglądałam mu się. Wysoki brunet o kasztanowych oczach. Koszula podkreślała mu mięśnie i doskonale wyrzeźbiony brzuch. Wyglądał młodo...jak na 17 lat bardzo młodo... Na lewym policzku, mniej więcej na wysokości nosa, znajdowały się dwa małe pieprzyki. Gdy się uśmiechnął dostrzegłam na jego lśniących, białych zębach aparat ortodontyczny. Zaraz, zaraz... ON SIĘ UŚMIECHNĄŁ?!
- Hej, co mi się tak przyglądasz?- wyszeptał nie niszcząc promienistego uśmiechu
- Ymm... Przepraszam, zagapiłam się- trochę się speszyłam i zarumieniłam
- A co to za rozmowy?! Pogadacie sobie później!- rozdzieliła nas biolożka 

Nienawidzę tej starej baby... Zawsze wszystko psuje i niszczy mój humor. Ale w sumie nie tylko ona. Jest też taka Karolina... Wredna suka, która zachowuje się jakby była pępkiem świata, myśli że wszyscy ją lubią, a tak naprawdę widać jak za jej plecami się śmieją, przewracają oczami! Obiera sobie ofiary, gnębi je. Ja też byłam jej "podwładną". Zazwyczaj trzyma się w grupie. No, ale nie będę mówić o niej, bo nie ma zbyt ciekawego życia...

Dyrektorka skończyła swoje przemówienie. powitała pierwszą klasę, która dopiero przyszła do tej szkoły. Po wszystkim rozeszliśmy się do swoich klas. Zaczepił mnie ten nowy, z którym niedawno rzekomo rozmawiałam.
- Hej! Mogłabyś może mnie oprowadzić? Nie za bardzo ogarniam rozmieszczenie sal- uśmiechnął się szeroko, od razu przekonując do zgody
- Cześć, no pewnie. Ty jesteś... Jarek?- zapytałam nieśmiało
- Jasiek- puścił mi oczko- a ty?
- Natalia, miło poznać- leciutko uniosłam kąciki moich ust- chodźmy teraz do naszej klasy

Pomknęliśmy w stronę drzwi z numerem 10. To sala języka angielskiego. Weszliśmy spóźnieni do środka, a wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę.
- Obyście mieli dobre wytłumaczenie- powiedziała pani Aneta
- Przepraszam, ale...- próbowałam wytłumaczyć dlaczego się spóźniliśmy
- To moja wina. Zatrzymałem Natalię, bo nie ogarniam jeszcze gdzie znajdują się dane pomieszczenia- odpowiedział za mnie Jasiek
- No dobra, wierzę. Teraz siadajcie i nie przeszkadzajcie- kontynuowała wychowawczyni 

Siadłam razem z Jankiem w ostatniej ławce, środkowy rząd. Dostaliśmy nowe plany lekcji i grafik zajęć poza lekcyjnych. Moja klasa nie zmieniła się ani trochę. Ciągłe przepychanki, kłótnie, śmiechy, latające papierki i samoloty, krzyki, i upomnienia. Dziewczęta ciągle szeptały do siebie i spoglądały w stronę Jasia, jednak on się tym nie interesował. Czasami nasze oczy się spotykały, a na twarzach malowały się uśmiechy.

Po rozmowach organizacyjnych wszyscy poszli w stronę wyjścia. Pani poprosiła Jasia żeby został chwilkę w klasie. Postanowiłam, że na niego zaczekam.

Pięć minut później wspólnie wyszliśmy. Jaś zaprosił mnie na kawę i ciastko w tutejszej kawiarni. Umówiliśmy się we wtorek o godzinie 16.30 przed miejscem spotkania. Kafejka znajduje się kilka alejek dalej od mojego domu. Jej okna skierowane są w stronę wielkiego jeziora, po którym pływają małe kaczuszki i łabędzie. Od tafli wody odbija się niebo i promienie słońca, to wygląda bajecznie. Podoba Ci się?

Okazało się, że chłopak mieszka niedaleko mnie, a dokładniej ulicę dalej. Odprowadził mnie pod sam dom i pożegnał ciepłym uśmieszkiem oraz szybkim machnięciem ręki. 

Weszłam do domu. Mojej mamie rzucił się w oczy uśmiech.
- Witaj córciu, co ty taka wesoła?- zapytała stawiając mi talerz z obiadem na kuchenny stół
- Wyobraź sobie, że do naszej klasy przyszedł nowy chłopak. Wpadł na mnie i zapytał czy mogłabym go oprowadzić, a teraz zaprosił mnie na spotkanie i odprowadził pod dom- odpowiedziałam dumnie siadając na krześle
- Oh, to świetnie! Może wreszcie przestaniesz myśleć o tym Tomku- rzuciła we mnie ścierką, którą właśnie powycierała dłonie i zaśmiała się

Zjadłam posiłek i poszłam do pokoju. Przez okno mogłam dostrzec dom Jana. Prawda, dudniło ostatnio, że obok wprowadzają się nowi sąsiedzi, ale nigdy nie spodziewałabym się, że to będzie on... Było południe, więc poszłam się przebrać w jakieś luźniejsze "ciuchy". Były to szarawe dresy z niskim stanemciemną koszulkę z napisem oraz zwyczajne, białe trampki. Usiadłam i przejrzałam nowości na internecie. 

Gdy słońce zmierzało ku zachodowi postanowiłam wyjść na spacer. Niestety sama, moja mama nie chciała mieć psa, a ja o nim marzę. Mamy czarnego kotka o imieniu Tosia. Jest strasznie mądra i bystra. Ma piękne zielono-złote oczka. Wyszukałam w półce moich słuchawek i wyszłam. Obrałam drogę przez wieś. Tam jest cicho, spokojnie, świeże powietrze, którym wspaniale się oddycha, nie ma ruchu i wspaniale widać zachód. Usiadłam na polanie obok pola gdzie znajdował się złocisty rzepak. Obserwowałam słońce i przemijające chmury. Już niedługo będzie zimniej. Można powiedzieć, że tegoroczny początek jesieni jest ciepły i słoneczny. Położyłam się na plecach, zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w piosenki płynące z moich słuchawek...
- Ajj! Co do diabła?!- krzyknęłam gdy nagle zostałam oblana wiadrem zimnej wody
- No witaj Natalio- moim oczom ukazała się uśmiechnięta postać Jasia- mokro?- zachichotał
- Bardzo śmieszne. Jak ty mnie tu znalazłeś?- rzucił mi ręcznik, a ja zaczęłam się wycierać
- Miałem jechać do sklepu i cię zauważyłem. Wróciłem do domu po wiadro, ręcznik i przyszedłem tutaj- obrócił się dookoła po czym usiadł koło mnie

Rozmawialiśmy chwilę, a gdy słońce już zaszło szliśmy w stronę domu. Nie wyschłam jeszcze do końca i kiedy lekko zawiało zrobiło mi się zimno. Jaś okrył mnie jego bluzą, która wspaniale otulała mnie zapachem jego perfum. Szliśmy obok siebie i zachowywaliśmy się jakbyśmy znali się od urodzenia. Wyglądaliśmy jak przyjaciele. To miłe uczucie, ale nie chcę mu na razie zaufać. Nauczyłam się uważać na wszystkie osoby i teraz nie jest tak łatwo zdobyć moje uznanie...

* * *

W domu przygotowałam sobie kanapki z nutellą. Pozmywałam po sobie naczynia, ponieważ nie opłacało się wrzucać talerza i noża do zmywarki. Przebrałam się w moją kochaną piżamkę, rozpuściłam włosy, umyłam zęby i wyszłam na balkon. Podziwiałam rozciągające się pola i pożółkniałe już liście drzew. Nagle zauważyłam coś pięknego...
________________________________________________

Hej, hej, hej! Błagam, nie krzyczcie :( Wiem, nie było znowu bardzo długo rozdziału. No kurde, czy ja mam dla kogo pisać? Proszę, udzielajcie się pod rozdziałami... 
Dobra, już nie narzekam. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i czekacie na kolejny! :3

Coś ci się podoba? ----> KOMENTARZ
Coś ci się nie podoba? ----> KOMENTARZ
Masz pytanie? ----> LINKACZE
Masz problem? ----> LINKACZE


KOMENTARZ = MOTYWACJA

Zachęcam także do klikania "g+1" pod każdym rozdziałem :3
Linkacze są teraz po lewej stronie ^^

Mój e-mail: natalia.schulz@o2.pl - możecie mi wysyłać tutaj fanarty! :D
Możecie polecać mojego bloga innym osobom, będę bardzo wdzięczna :)
Za wszelką pomoc strasznie DZIĘKUJĘ!
Miłego dnia misiaczki! <3

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 3

"Czas wyników... Chwila, na którą wszyscy ze zniecierpliwieniem czekaliśmy. Trzymałeś za mnie kciuki? Myślisz, że wygram? Pani Luiza - bo tak miała na imię ta kobieta- wzięła mikrofon i wywoływała po kolei osoby, zaczynając od 3 miejsca. Wtedy właśnie po raz kolejny się załamałam..."

I co taki ciekawy? Wygrałam. Był mały incydent, dlatego byłam załamana, bo myślałam, że jednak nie zajęłam pierwszego miejsca. Jakaś zdesperowana dziewczyna sfałszowała kopertę z wynikami. Co tym ludziom siedzi w głowie... A no tak, zapomniałabym: WOW! Nie mogę w to uwierzyć! Pierwsze miejsce!; Już lepiej. Emocje zeszły ze mnie po 5 minutach. Za chwilę wydarzy się coś, o czym nigdy nie myślałam. Iwona i Wiktoria zaczepiły mnie gdy wychodziłam z Domu Kultury.
- Hej! Czekaj! Proszę!- krzyczała Ruda gdy przyspieszyłam
- Czego chcecie? Jeśli znów macie zamiar mnie obrażać to sorry, ale nie mam ochoty tego słuchać.- niewzruszona szłam takim samym tempem
- Przepraszamy. Nie chcemy cię wyzywać, pogadamy?- zaproponowała, a ja zaczęłam się zastanawiać
- No dobra, ale tylko chwilę.- odpowiedziałam wskazując na pobliską ławkę, na którą przysiadłyśmy 
- Pierwsze co chciałyśmy ci powiedzieć, że pięknie zaśpiewałaś. Nie wiedziałyśmy, że masz taki talent. I gratulujemy wygranej!- zaczęła Wiktoria
- Dziękuję.- wtrąciłam cicho
- A drugie... No właśnie. Sądzę, że nie tylko nas denerwuje takie życie.- ciągnęła Iwona- Dlatego nasuwa mi się pytanie... Może zakopiemy topór wojenny i spróbujemy się zaprzyjaźnić?- o luju, tego się nie spodziewałam. I co ja mam powiedzieć? Nie wiem czy mogę im zaufać. W sumie, co mi szkodzi? Jednak będę zachowywała ostrożność...
- Okej. Mam nadzieję, że dotrzymacie słowa i mnie nie zawiedziecie.- przytuliłyśmy się i wymieniłyśmy numerami telefonów.

Spokojnym spacerkiem podążałam w stronę domu. Nie lubię chodzić sama, nie mam do kogo otworzyć "japy". Zadzwoniłam do Kasi, ale jak zwykle nie odbiera. Wyciągnęłam więc słuchawki, które dzisiaj wyjątkowo ze sobą zabrałam. Puściłam moją ulubioną listę odtwarzania i dalej szłam leśną ścieżką. Znów zaskoczenie, bo ujrzałam Tomka i.......jakąś dziewczynę?! Raczej plastik... Pewnie się dziwicie dlaczego się denerwuję, przecież to może być jego koleżanka, bądź ktoś z rodziny. No, ale jednak nie sądzę, że wtedy by się z nią obściskiwał. 
- To dla tej dziwki ze mną zerwałeś?!- nie wytrzymałam i krzyknęłam, a on momentalnie się odkleił patrząc przestraszony w moją stronę
- Natalia, ale to nie...- nie zdążył dokończyć, bo mu przerwałam
- No właśnie widzę. Szybko znalazłeś sobie pocieszenie.- odwróciłam się i ruszyłam inną drogą
Nie na długo zostałam sama. Przybiegł za mną i coś mówił, ale nie słuchałam i nie miałam takiego zamiaru. Czasami słuchawki są przydatne. Chyba się zdenerwował...
- Słuchaj! Po pierwsze nie wyzywaj jej od dziwek, bo nią nie jest!- złapał mnie mocno za ramiona i obrócił w swoją stronę
- Puść mnie psychopato!- szarpałam, aby wyrwać się z jego uścisku 
- Nie zostawię cię suko, dopóki nie zrozumiesz, że trzeba mieć szacunek do starszych!- ścisnął mocniej ręce
- Wypierdalaj!- kopnęłam go w krocze i uciekłam.
Rozpłakałam się i automatycznie rozmazał mi się tusz, pozostawiając na policzkach czarne plamy. Jak on mógł mi tak powiedzieć? Przecież jeszcze niedawno byłam jego dziewczyną... Wiedziałam, że jest agresywny, ale że aż tak? Wcześniej taki nie był, coś tu nie gra... Miał czerwone oczy... Czy on.....? Ahh, dlaczego ja się nim interesuję! To zwykły dupek, mam ważniejsze sprawy!

Byłam już w domu. Wskazówki na zegarku wskazywały, że była 16.36. Byłam głodna, więc wzięłam sobie joghurt i płatki kukurydziane. Nie chciało mi się nawet przebierać. Leniuch, prawda? No nic już nie poradzę. Rozłożyłam się na moim łóżku i puściłam TV. Po chwili jednak zdecydowałam, że się zdrzemnę. Zmyłam rozmazany makijaż, włożyłam na siebie dresy i się położyłam. Bardzo bolały mnie ramiona. Spojrzałam w lustro i dostrzegłam wielkie siniaki. Świetnie... Musiałam spać na plecach. To niezbyt wygodna pozycja, ale przecież na brzuchu nie będę leżeć. Jakoś się wyśpię...

Obudziły mnie dźwięki dobiegające z salonu. Pomyślałam, że rodzice wrócili od dziadków. Zaniepokoiły mnie tylko odgłosy tłuczonego szkła. Co się do cholery dzieje?! Zeszłam cicho na dół aby sprawdzić sytuację. Już w połowie schodów dostrzegłam tajemniczą postać w kominiarce. Złodziej... Na szczęście wszystkie drogie przedmioty trzymamy w sejfie. Wróciłam i szybko weszłam na strych gdzie znalazłam kanister z olejem. Rozlałam go na schody, zabrałam mój telefon i schowałam się w szafie. Na szczęście mam w środku zamknięcie. Kto normalny ma w szafie zamek? No właśnie ja, ale nikt nie powiedział, że jestem normalna, więc to wszystko wyjaśnia... Mówiłam rodzicom, że to się kiedyś przyda, ale nie chcieli mnie słuchać! Zadzwoniłam na policję zgłaszając włamanie. Usłyszałam zbliżającego się mężczyznę. Pośliznął się na schodach, ponieważ były śliskie przez olej, który tam rozlałam. Leżał tam aż do przyjazdu policji, bo skaleczył się w kolano. W tym czasie przyjechała pomoc. Weszli do środka, a ja zaczęłam krzyczeć żeby mogli mnie znaleźć. Ruszyli po schodach, kazałam im uważać. Złapali tego złoczyńcę. Zdejmując mu maskę okazało się, że to...... TOMEK?! No tego idioty to się nie spodziewałam...
- Zniszczę ci życie szmato! Pożałujesz, że zadzwoniłaś na gliny!- próbował się uwolnić i krzyczał oraz rzucał obelgi w moją stronę.
Zabrali go do radiowozu i odjechali...Wzięłam się za sprzątanie. Nic cennego nie zniknęło, ale za to różne szklane przedmioty były potłuczone, a nasze wspólne zdjęcia (moje i tego debila) były potargane na kawałki. Musiałam doprowadzić ten dom do ładu zanim wpadną rodzice. Oczywiście powiadomię ich o tym, ale lepiej żeby nie zastali takiego bałaganu. Włączyłam muzykę i zaczęłam krzątać się po pokoju.

Skończyłam po jakiejś godzinie. Pomieszczenie wyglądało tak jak przedtem. No może bez wazonów i większości figurek. Trudno, dokupię nowe. Przydałoby się je zmienić, bo już były przestarzałe, w niektórych miejscach uszczerbnięte, a farba powoli się zmywała.

Rodzice wrócili od dziadków o 20.00. Na początku nie zauważyli żadnych zmian. Poprosili mnie abym zaniosła Marcelka - czyli mojego brata - do jego pokoju aby mógł dalej spać. Gdy wykonałam zadanie wróciłam i zaczęłam rozmowę z rodzicami. Wytłumaczyłam im całą sytuację, nie wyglądali na zdenerwowanych.
- Nawet dobrze, że to figurki zostały zniszczone, nigdy mi się nie podobały- zaśmiał się tatuś
- Nie uwierzycie kto to był.- powiedziałam zakładając nogę na nogę- Tomek.
- Tomasz?! Zabiję gnojka!- zezłościł się ojciec- żeby mi córkę straszyć i niszczyć nasze rzeczy!
- A jak wszedł do domu?- wtrąciła mama uspokajając jednocześnie tatę
- Nie wiem właśnie, drzwi były na 100% zamknięte- przeczesałam palcami włosy- zaraz... KLUCZE! Musimy wymienić zamki, bo będzie częściej przychodził.
- Dzwonię po fachowca- powiedział mój ojczulek i poszedł po telefon.

Chwilę później mieliśmy już wymienione zamknięcia. Trwało to szybko. Nie zapłaciliśmy dużo, gdyż był to znajomy taty. Fajnie, że ma takie znajomości. Bynajmniej dużo zniżek nam dają. 

O 22.00 wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka, Przez okno podziwiałam piękne gwiaździste niebo i pełnię księżyca. Z szafki podniosłam telefon i włączyłam facebook'a. Nic ciekawego się nie działo. Przejrzałam aktualności i poszłam spać.

- Pomocy! Co się dzieje?!- atak duszności, nie umiałam oddychać
Rodzice przybiegli wystraszeni, tata wziął mnie na ręce i zawiózł autem do szpitala, Nadal się dusiłam. Dostałam maskę tlenową i kroplówkę z środkami uspokajającymi. Zasnęłam. Potem niczego nie pamiętałam, a o wszystkim dowiedziałam się od rodziców. To dopiero drugi raz. Dopiero... A jeśli będzie tego więcej? Nie, tylko nie to...

Został mi tylko tydzień wakacji, a ja siedzę w szpitalu... Nic "lepszego" mnie chyba nie mogło spotkać... Co ja zrobię jeśli dopadnie mnie to w szkole? Będę źle się z tym czuła jeśli zaczną brać mnie na litość. Tak jakbym była jakaś chora umysłowo... Wypisali mnie po kilku dniach. 

Poprosiłam mamę aby zabrała mnie do Kasi. Jej noga już lepiej wyglądała. Jeszcze kulała, ale dawała radę, Pogadałyśmy chwilę, wypiłyśmy gorącą czekoladę, pośmiałyśmy się... Wspominałyśmy czasy dzieciństwa, jak razem się bawiłyśmy. Jesteśmy dla siebie jak siostry...

Wieczorem wróciłam do domu. Tam czekały już leki, które lekarz przepisał mi w razie kolejnych ataków (żeby im zapobiec). Połknęłam kilka tabletek i jakiś syrop nie wiem po cholerę... 

W nocy zakradłam się do kuchni i zabrałam małe piwko. Raz na jakiś czas mi nie zaszkodzi. Tym bardziej, że był to "radler", który smakuje jak zwykła lemoniada. Wypiłam i próbowałam usnąć.

- Jutro szkoła, a ja nie mam pojęcia w co się ubrać- mówiłam do siebie stojąc przed szafą.
W końcu doszłam do wniosku, że założę jasnoróżową koszulę z ćwiekamiczarną, rozkloszowaną spódnicę oraz kremowe koturny z ozdobami. Przygotowałam wszystko na moim manekinie i poszłam zrobić sobie moją ulubioną herbatkę o smaku gruszki i karmelu. Mmm, jest taka pyszna! Książki do szkoły mam już kupione. Pomyślałam, że przejrzę sobie co będziemy omawiać na lekcjach.

Po skończonej "pracy" rzuciłam się na łóżko i leniuchowałam. Napisałam coś w moim pamiętniku, słuchałam muzyki, oglądałam TV. Rodzice wiedzieli, że się dobrze uczę, bo chcę dostać się na wymarzone studia. Chciałabym pracować za granicą. W prawdzie mieszka tam moja kuzynka, ale od kilku lat nie mamy ze sobą kontaktu. Nie wiem czemu, przecież zawsze dobrze się dogadywałyśmy. Wiele bym dała żeby chociaż chwilkę z nią pogadać. Szkoda, że tak się stało, brakuje mi jej...

Nastawiłam budzik na 7.30, bo już o 9.00 miało być rozpoczęcie. Znów spotkam się z moją debilną klasą. Będę ciągle słyszała "śledziu" rzucane w moim kierunku. To głupie. Podobno w naszej klasie pojawi się jakiś nowy chłopak. Dziewczyny mówiły mi, ze to przystojniak, ale nie uwierzę dopóki nie zobaczę na własne oczy. 

Poszłam do zamrażalki po moje ulubione lody o smaku "straciatella". Nałożyłam sobie trochę do pucharka, sypnęłam wiórkami kokosowymi i zabrałam się za konsumowanie. Musiałam jeszcze przygotować mojemu bratu, bo sama nigdy nie mogę spokojnie zjeść. 

Na kolację była pizza, na którą zupełnie nie miałam ochoty. Nie byłam głodna. Poszłam i zamknęłam się w swoim pokoju. Rozmyślałam o tym jak będzie wyglądał ten rok szkolny. Czy coś się zmieni? Będzie lepiej? A może gorzej? Umówiłam się z Iwoną i Wiktorią o 8.50 przed szkołą. Postanowiłyśmy, że wejdziemy razem. W końcu - w grupie raźniej. Po rozmyśleniach szybko zasnęłam...
________________________________________________

Najmocniej Was przepraszam za to, że przez tak długi okres czasu nie było rozdziału :( Mam nadzieję, że zrozumiecie, że mam szkołę, muszę poprawić oceny, bo się trochę opuściłam czego bardzo żałuję i jeszcze do tego wszystkiego rodzinne sprawy :/ W tym czasie jednak zostałam nominowana do "Liebster Blog Award" co mnie mega pozytywnie zaskoczyło :)
Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał ;) 


Coś ci się podoba? ----> KOMENTARZ
Coś ci się nie podoba? ----> KOMENTARZ
Masz pytanie? ----> LINKACZE
Masz problem? ----> LINKACZE

KOMENTARZ = MOTYWACJA

Zachęcam także do klikania "g+1" pod każdym rozdziałem :3
Linkacze są teraz po lewej stronie ^^
Mój e-mail:  natalia.schulz@o2.pl - możecie mi wysyłać tutaj fanarty! :D
Możecie polecać mojego bloga innym osobom, będę bardzo wdzięczna :)
Za wszelką pomoc strasznie DZIĘKUJĘ!
Miłego dnia misiaczki! <3